piątek, 25 maja 2018

Rozdział 8

Pomyślałem, że robi sobie ze mnie głupie żarty. Avada Kedavra, niesamowicie trudne do rzucenia, śmiercionośne zaklęcie używane przez zwykłego trzynastolatka? W szkole? Sam pomysł wydał się tak samo irracjonalny jak fakt, że Malfoy spał z połową szkoły.
Ale mężczyzna wciąż się we mnie wpatrywał. Patrzył na mnie tak jakby na coś czekał, jakby rzeczywiście mówił poważnie. Naprawdę był tak głupI? A może to tylko ja znowu wyolbrzymiałem?
— Słucham? — powtórzyłem, bo nie mogłem znieść narastającej ciszy. Moje splecione ręce musiały zdradzać niepokój i zdezorientowanie, nastroje kompletnie adekwatne do zaistniałej sytuacji.
— Wiesz, Robinie... — zaczął mężczyzna. Oddalił się nieco, otworzył jakąś szafkę i wyciągnął z niej kilka słoików wypełnionych po brzegi dziwnymi, świecącymi cieczami. — W Hogwarcie ostatnio dużo się dzieje. Musisz umieć się bronić.
— Ale do czego potrzebna jest mi Avada Kedavra? Mogę użyć drętwoty, z nią sobie radzę... — chciałem kontynuować, ale ten pokręcił lekko głową, zaśmiał się drwiąco i przeszył mnie spojrzeniem.
— Słyszałeś może o aferze na obrzeżach Glasgow? — spytał.
— Obiło mi się o uszy. Zabito kilku mugoli...— stwierdziłem. Następnie wzruszyłem ramionami i westchnąłem głośno. Jak długo zamierzał ciągnąć tę szopkę? Nie mógł powiedzieć od razu o co mu chodzi? I po cholerę mu te błyszczące płyny? — Ale co to ma do rzeczy? Dlaczego kazał mi pan użyć Avady?
— Tak myślałem. Nie jesteś jeszcze na to gotowy... możesz wyjść, zaliczyłeś już wszystko — poinformował i otworzył drzwi za pomocą magii niewerbalnej. Uzdolniony czarodziej... bardzo. Szczególnie, że najprawdopodobniej potrafił używać czarnomagicznych zaklęć. A może powinienem powiedzieć o tym Dumbledore'owi? Nie. Chyba raczej nie.
Ale wyszedłem. Wyszedłem i pobiegłem w kierunku Pokoju Wspólnego Ravenclaw'u... Tam mogłem spokojnie zająć się swoimi myślami. A potem pójść spać, próbując zapomnieć o tajemnicznym zachowaniu nauczyciela i nieobecności Edoriusa. Nie miałem już kolegi, któremu mógłbym się wygadać. Kiedy zamierzał wrócić do zdrowia? Zostawił mnie z bandą dupków czyhających na moje potknięcie.
***
Następnego dnia odbyło się zebranie w Wielkiej Sali. Najwidoczniej znaleźli rozwiązanie ostatnich zbrodni! Przynajmniej taką miałem nadzieję, bo fakt, że Fenrir Greyback próbował się mnie pozbyć niezbyt do mnie przemawiał. Zresztą, wydawało mi się, że wszyscy kłamią, że wszyscy próbują zataić przede mną prawdziwe informacje. A przecież najbardziej na ich pozyskanie zasługiwałem!
Kiedy wszyscy zajęli odpowiednie miejsca, dyrektor wszedł na piedestał i przywitał się z nami swoim charakterystycznym, tubalnym głosem.
— Witajcie! — uśmiechnął się lekko. Horacy Slughorn, opiekun Slytherinu, uciszył kilku hałasujących pierwszoklasistów, by nie zakłócać przemówienia opiekuna. — Zebraliśmy się tutaj, by omówić ostatnie wydarzenia. Ostatnie bardzo złe i przykre w efektach wydarzenia... wiem, że takich spotkań zarządziłem już naprawdę wiele, nie chciałem was niepokoić i męczyć, ale nie mogę też pozostać na to wszystko obojętnym. Niemniej, przejdźmy do konkretów — odchrząknął i spojrzał na kilku uczniów z brzegu. — Razem z resztą Ciała Pedagogicznego ustaliłem, że w szkole odbędą się obowiązkowe douczania z pojedynkowania się. Podzielimy was na szesnaście grup, każda znajdzie się pod opieką innego nauczyciela, który będzie uczyć was samoobrony... Zaczniecie już dzisiaj, składy zostaną wywieszone przed Wielką Salą i w Pokojach Wspólnych. Dziękuję za uwagę, smacznego!
Ale nikt nie zamierzał już jeść. Wszyscy pobiegli, żeby przeczytać zamieszczone informacje. Ja sam nie kryłem zaciekawienia! Niestety, przeczytanie tych wywieszonych na drzwiach Wielkiej Sali nie dało się odczytać; tłum wszystko zasłonił. Właśnie dlatego pobiegłem skrótem do Pokoju Wspólnego Ravenclawu, dotarłem do tablicy i odszukałem swoje nazwisko:
Grupa H:
Opiekun: Rowena Quinn,
Skład:
 Abbot Emma, klasa IV,Gryffindor.
Aquarae Eleanor, klasa III, Ravenclaw.
Avery Salazar, klasa VII, Slytherin.
Black Narcyza, klasa III, Slytherin.
Bones Amelia, klasa III, Ravenclaw.
Carrow Alecto, klasa III, Slytherin.
Clarkson Poppy, klasa V, Hufflepuff.
Davies Randall, klasa VII, Ravenclaw.
Eastwood Clint, klasa III, Gryffindor.
Tonks Edward, klasa VI, Hufflepuff.
Topaz Mary, klasa I, Gryffindor.
Wallace Jacob, klasa V, Hufflepuff.
Waymare Robin, klasa III, Ravenclaw.
Zarrox Raine, klasa V, Slytherin.
Godziny pracy: Pokój 183 (III piętro), 18:00—20:00.
Zapowiadało się ciekawie! Naprawdę fantastycznie! Brakowało mi w Hogwarcie takich atrakcji, nauczania najróżniejszych sztuk pojedynków. Zresztą, zawsze to jakaś odskocznia od tych mrocznych myśli... może zabiję nudę rzucając zaklęcia? Grupa nie była taka zła, ani zbyt dobra ani zbyt silna, poza tym wiele osób znałem. I z wieloma miałem okazję się pokłócić... Ciekawe czy Clint Eastwood dalej żywił do mnie niechęć. Cóż, pewnie tak, podobnie jak i Raine Zabini, którą przypadkowo wywróciłem na schodach będąc w pierwszej klasie.
— Och, nie, jesteśmy w tej samej grupie— do moich uszu dotarł znajomy, dziewczęcy głos. Odwróciłem się w kierunku Eleanor Aquarae. Na jej twarzy gościł złośliwy grymas. — [b]Ale nie ma tego złego, przynajmniej Amelia podniesie poziom
— Też się bardzo cieszę — posłałem jej sztuczny uśmiech. — O jakim poziomie mówisz? To jakaś gra na punkty?
— Och, już widać jak bardzo jesteś poinformowany. Biorąc pod uwagę fakt, że w grupach są przedstawiciele różnych domów, przyznawanie punktów byłoby naprawdę bez sensu. Oczywiście efekty naszych działań zostaną sprawdzone, być może nawet nagrodzone, ale... tutaj bardziej chodzi o satysfakcję, Waymare.
— Aquarae, mogłabyś przestać mówić jak robot? — urwałem, bo zwyczajnie nie mogłem jej słuchać. Zawsze ostrożnie i starannie dobierała słowa, mówiła tak jakby czytała coś z papieru. Dlaczego nie mogła powiedzieć czegoś po ludzku, normalnie, tak jak nastolatek? Może miała umysł starej kobiety?
— Och — westchnęła. — Za ciężkie słowa na twoją głowę?
Ale na to już nie odpowiedziałem. Po prostu parsknąłem śmiechem, ominąłem dziewczynę i poszedłem pospacerować po zamku. Masywne ściany zostały ozdobione różnymi plakatami dotyczącymi nadchodzących meczów. Ludzie tworzyli karykatury drużyn, wychwalali własne i... w sumie to robili wszystko, żeby ktoś o tych rozgrywkach usłyszał. A ja? Mimo przejściowych napadów bólu w okolicach szczęki i klatki piersiowej, czułem się nawet dobrze, wystarczająco dobrze, by wziąć udział w meczu. Kto by pomyślał... na początku nie chciałem nawet wystartować w naborze.
***
Na dwadzieścia minut przed planowanym spotkaniem grupy, Randall Davies, obrońca drużyny, zaczepił mnie na ruchomych schodach.
— Och, cześć, młody! — rzucił z uśmiechem na twarzy. Młody? Naprawdę wszyscy chcieli mnie tak nazywać? Dobrze, że chociaż miał jakieś uzasadnienie. Gdyby nie to, że musiał powtarzać klasę pewnie pracowałby teraz jako zawodowy gracz Quidditcha. O ile by mu się chciało!
— O, cześć — odpowiedziałem.
— Jeśli będzie dobieranie w pary, nie pozwól mi trafić na Avery'ego. To psychol — pokręcił lekko głową. Avery nie wyglądał na psychola. No dobra, może trochę wyglądał, nic nie mówił, nigdy się nie uśmiechał i zachowywał się tak jakby miał czterdzieści lat, żonę i dzieci na utrzymaniu. Wciąż dziwiło mnie to, że młodzież zachowywała się tak poważnie. Przynjamniej większość, bo nie mógłbym tego powiedzieć o moim ukochanym braciszku, Marcusie.
— W porządku. Ja nie chcę mieć do czynienia z Eleanor, jest strasznie wkurzająca — roześmiałem się. Przez resztę rozmowy obgadywaliśmy poszczególnych członków grupy. Dowiedziałem się, że Raine Zarrox miała opinię najbardziej puszczalskiej dziewczyny w szkole, Edward Tonks uganiał się za Andromedą Black, która udawała, że tak naprawdę się nim nie interesuje, bo starsza siostra, Bellatriks, nie pozwoliłaby na to, żeby związała się z mugolakiem. Psychiczne rozumowanie czystokrwistych rodów dawało mi do myślenia za każdym razem, gdy zjawiałem się na tych idiotycznych obiadkach międzyrodzinnych. Nasze pokolenie i tak miało więcej wyboru niż wcześniejsze generacje — mój dziadek musiał poślubić dziewczynę, której właściwie nie znał. To cud, że tak dobrze się z nią dogadywał! Dzięki temu zyskałem naprawdę świetną, sympatyczną babcię. W sumie to właśnie dzięki nim jestem na świecie... Każdy coś od siebie dodał.
Prawie nie zauważyłem, gdy dotarliśmy na odpowiednie piętro. Tam czekała na nas reszta grupy, widocznie ożywiona i zniecierpliwiona. Wkrótce przybyła także Rowena Quinn, śliczna, delikatna, ciemnowłosa nauczycielka mugoloznastwa, z którą nie miałem okazji porozmawiać. Wiedziałem tylko tyle, że wielu chłopców się za nią uganiało! Nic dziwnego, naprawdę mogła uchodzić za ideał piękności.
— Dzień dobry, dzień dobry! Widzę, że wszyscy przygotowani — otworzyła drzwi do sali 183 i wpuściła nas do środka. Olbrzymia sala z manekinami, materacami i kilkoma ławkami na samym końcu. Na pewno służyła do pojedynków! No ale nie skupiałem się na tym, musieliśmy wysłuchać Roweny.
— Bardzo ładnie dziś pani wygląda! — wrzasnął ktoś z tyłu, chyba Jacob Wallace. Narcyza Black uderzyła go w ramię, a ja... ja zastanawiałem się skąd się znają. Widziałem ich już kilka razy na korytarzu, ale chyba nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego. Ślizgoni i Puchoni drastycznie się od siebie różnili. Niemniej, nie ukrywam, dobrze było widzieć dogadujących się uczniów z różnych domów.
— Dziękuję, Jacob, ale to nie pora na komplementy. Muszę wam wyjaśnić na czym to wszystko polega — wtedy zatrzymała się, spojrzała na nas łagodnym wzrokiem i kontynuowała. — Zostaliście podzieleni na szesnaście grup, w każdej po tyle samo osób.  Przez jakiś czas będziemy doskonalić wasze umiejętności pojedynkowania się, potem zmierzycie się w turnieju z innymi grupami. Dla wygranych czekają świetne nagrody — a potem spojrzała na nas jakoś bez przekonania. Chyba nie sądziła, że mamy duże szanse. — Podział jest trochę niesprawiedliwy, na przykład inna grupa otrzymała wiele więcej osób z siódmej klasy, ale... jakoś sobie poradzimy, co? — posłała nam krótki, łagodny uśmiech. — To co, może się przedstawimy? Zacznijmy od ciebie — wskazała na Mary Topaz, przestraszoną, zawstydzoną pierwszoklasistkę, którą wrzucono do grupy z o wiele starszymi uczniami. W jej wieku to była istna przepaść.
No ale jakoś sobie poradziła. Cała ekipa okazała się w miarę sympatyczna, rozmawialiśmy dwie godziny na temat sposobu przyszłych treningów. Rowena próbowała podtrzymać nas na duchu, udawała, że mamy jakieś szanse. Jestem pewien, że ponad połowa zebranych w to wątpiła, ale... cóż.
— Jutro widzimy się tutaj o osiemnastej! — wrzasnęła na odchodne.
I się rozstaliśmy. To chyba jedyna atrakcja, która odciągnie mnie od myślenia o wszelkich zbrodniach. A może właśnie powinna mnie na nie uczulić?


~~~~~~~~~~~~~~
Okej! Przepraszam za brak akapitów, ale o ile na podglądzie mam to po opublikowaniu ich nie ma. :x Nareszcie pojawił się rozdział, luźny bo luźny, ale jest! Wybacz, Lithine(?, wybacz XDDD), że nie odpisuję na Twoje komentarzy, ale ja ledwo na ten rozdział wenę znalazłem. OBIECUJĘ, że odpiszę już na wszystkie. :p

2 komentarze:

  1. Musi umieć się bronić zaklęciem śmiercionośnym? :D No rzeczywiście świetny powód, żeby uczyc trzynastolatka zaklecia niewybaczalnego, jesteś totalnie przekonujący, panie nauczyciel. I tak, myślę, ze Robin powinien powiedzieć o tym Dumbledorowi oO. Albo komukolwiek, tak w zasadzie, komuś dorosłemu Byle nie Lucjuszowi, bo zacząłby opowiadać, że on to już mial to zaklęcie opanowane perfekcjnie w tym wieku i wgl totalnie rządzi, jeśli chodzi o zabijanie ludzi. I ze robi to w przerwach od sypiania z tymi wszystkimi dziewczynami xd Jestem ciekawa o co dokładnie chodzi z tą aferą w Glasgow. I na co Robin nie jest gotowy.
    Cikawie, że zorganizowano wgl te zajęcia. I nie wątpię, że Robin zdążył już paru osobom zajść za skórę w ciągu szkolnej kariery, więc z pewnością będzie miał pole do popisu :D
    "Aquarae, mogłabyś przestać mówić jak robot?" hyhyy :D Ale też mu dobrze przygadała w odpowiedzi. Fajnie tak wyłapywać znane nazwyska w tej historii, zwlasza jeśli wiemy jak się konczą ich historie - np ta wzmianka o Tonksie i Andromedzie :D
    Ja oczywiście wybaczam, że nie odpisujesz na komentarze, ale ty musisz mi w zamian za to wybaczyć mój kiepściutki komentarz xd Za duzo mam nauki ostatnio i chyba mi wyżarło tę częsć mózgu, która dpowiada za układanie zdań.
    Czekam na ciag dalszy, jestem ciekawa jak dalej sie potoczą te zajęcia :) Weny życzę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybaczę jeśli wybaczysz, że tak wolno odpisuję - wiesz, poprawki w szkole, trzeba się wyciągać na lepsze stopnie. ;)

      no faktycznie głupi, ale kto tam Majkela zrozumie? Co do Lucjusza, cóż, pewnie tak, pokazywalby swoje umiejetnosci rzucania zaklec usmiercajacych przy nauczycielach. xD
      Albo to oni beda mieli pole do popisu, zeby wyzyc sie na nim, nie wiadomo. XDDD


      dziękuję <3

      Usuń